A teraz coś dla directioners :D Krótki jednopart o 1D w wykonaniu Kasi... Miłego czytania :**
Kim jestem? Otóż, jestem nieudacznikiem który potrafi jedynie ranić ludzi dookoła siebie. Byłem w zespole. Na pewno go znacie. Nazywał się One Direction. Rozpadł się jakieś pół roku temu z przyczyn (dla Was) nieznanych...
Nazywam się Harry Styles i opowiem Wam moją historię która nie ma happy endu, jak niektórzy by woleli.
Zaczęło się to dwa lata temu. Za namową przyjaciół zgodziłem się wziąć udział w programie xFactor. Wszystko było świetnie. Przeszedłem eliminacje, następnie bootcamp. Dowiedziałem się, że zostanę przydzielony do zespołu, który stworzę z 4 innymi chłopakami których nie znałem. Nie uważałem tego za dobry pomysł. Nazywali się oni: Louis, Zayn, Liam i Niall. Z początku nie mogłem do nich przywyknąć, lecz z czasem, zacząłem ich traktować jak braci, których nigdy nie miałem. Zajęliśmy 3 miejsce. Niby dobrze, jednak niedosyt pozostał. Naszym managerem był Paul Higgins. Świetny facet, wiele mu zawdzięczam.
Wszystko było świetnie, mieliśmy miliony fanów na całym świecie. Codziennie dowiadywaliśmy się, że mamy żony, dzieci, nowe siostry, nowych braci. Nie przeszkadzało nam to, wręcz przeciwnie- cieszyło. Bo, jakby nie patrzeć to dzięki Directioners osiągnęliśmy tak dużo, w tak krótkim czasie. Dzięki Nim, mogliśmy spełniać marzenia. Oczywiście nie udałoby się to także bez wsparcia naszych najbliższych.
Któregoś razu po koncercie byliśmy w pełni nastroju. Zagraliśmy w Madison Square Garden!!! No ludzie! Kto niebyły szczęśliwy?! Dla piosenkarzy jest to spełnienie marzeń. Lecz wszystkie emocje wzięły górę. Gdy wróciliśmy do hotelu, popełniłem największy błąd swojego życia. Przespałem się z Louisem. Jakimś cudem, zdjęcia z naszej upojnej nocy trafiły do internetu, a następnie do gazet, mediów. Jednym słowem: przerąbane.
Nasz manager dowiedział się o tym od razu. Zrobił nam awanturę. Kazał wszystkim powiedzieć, że to fotomontaż. Jak kazał, tak zrobiliśmy na najbliższym wywiadzie. Nikt nie uwierzył. Nie ma co się dziwić, to byłoby za dobre na fotomontaż..
Ludzie nie dawali nam spokoju. Codziennie dostawaliśmy niezbyt miłe wiadomości, nasi przyjaciele się od nas odwrócili. Straciliśmy fanów. Bynajmniej ich większość. W mediach szumiało od wiadomości że ja i Louis jesteśmy razem, że weźmiemy ślub (my bynajmniej nic o tym nie wiedzieliśmy). Nie ważne. Zespół się rozpadł, nawet chłopaki nam nie wierzyli. Nasi przyjaciele, najbliższe nam osoby. Powiedzieli że nie chcą mieć z nami nic wspólnego, nie z gejami, nie z osobami które nie potrafiły przyznać się do tego, że coś do siebie czują oszukując przy tym samych siebie. Byliśmy skończeni. Nie mielismy życia. Louis znosił to dużo gorzej ode mnie. Nie dawał sobie z tym rady. Z każdym dniem było coraz gorzej, a prześladowań nie było końca. Możliwe, że nawet się nasilały. Nie potrafiłem go wspierać, wymykał mi się z rąk. Traciłem go.
***
Od tamtego dnia minęło 99 dni. A nagłówki gazet nadal zdobił napis: "Louis Tomlinson popełnij samobójstwo! Czy to przez to, co wydarzyło się pomiędzy nim, a jego kochankiem po koncercie w MSG?"
Tak, dobrze widzicie. Louis się zabił. Dokładnie 99 dni temu znalazłem go w łazience w naszym domu z podciętymi żyłami. Gdybym wrócił wcześniej, nie wykrwawiłby się. Nie umarłby.
Ludzie pytali czy czuję się temu winy, odpowiadałem że tak. Ale nie tłumaczyłem, dlaczego tak jest ponieważ ludzie doskonale o tym wiedzieli.
Nie potrafię się z tym pogodzić. Poczucie winy jest za silne, nie radzę sobie.
Pisząc to, jestem już na dnie z którego niemożliwe jest, aby się wybić.
W tę zimną grudniową noc, stoję na najwyższym punkcie w Londynie, czekając na odpowiedni moment aby zrobić krok w przód i zakończyć swój żywot. Moje życie nie miało sensu odkąd straciłem najważniejszą dla mnie osobę- Louis'a Tomlinsona.
* Nazywam się Harry Styles i właśnie zrobiłem krok ku lepszemu życiu. Teraz na zawsze mogę być z Nim. Z moim Ukochanym.*
Harry Styles:
ur. 1.02.1994
zm. 24.12.2012
"Harry Styles nie żyje! Żył 18-naście lat. Zabił się 24 grudnia czyli w dniu urodzin Louisa Tomlinsona. Przeżył 99 dni bez niego. Pokój Jego Duszy."
Komentujcie (;
;**